Jedzenie : Bary Mleczne


Metodologia: Test odbywał się między 13 a 16 października w barach GSS Społem i przebiegał dwuetapowo:

Etap 1: rozpoznanie, skosztowanie jednej z potraw - klucza ( w tym wypadku kotlet schabowy, ziemniaki, surówka lub pierogi ruskie ew. z kapustą i grzybami);

Etap 2: weryfikacja danych, druga konsumpcja

Pierwszy etap odbywał się zazwyczaj na początku weekendu, natomiast etap drugi w niedzielę lub w poniedziałek. Z powodu losowego charakteru i małej ilości powtórzeń badanie może okazać się w pewnych sytuacjach niepełne lub krzywdzące (można powiedzieć, że mają pecha - powtarzalność smaków jest jednak w gastronomii najważniejsza), jest to jednak metoda pozwalająca ocenić wszystkie bary w miarę obiektywnie.

Apetyt * i 3/4

Wnętrze ** : Najmniejszy, ale za to najświeższy obiekt Gastronomicznej Spółdzielni Spożywców. Najlepsza lokalizacja - zaraz przy Starym Rynku. Styl nowoczesno - taśmowy. Pstrokato i bez pomysłu. Szkoda, bo można było, zaczynając od początku, zrobić coś interesującego. Uwaga notoryczni podrywacze! Dużo tu młodych kobiet, zwłaszcza studentek.

Obsługa ** : Demoniczna. Szkolona w dyplomatycznym udzielaniu odpowiedzi (na pytanie czy ziemniaki są świeże czy z paczki dostałem odpowiedź: puree)

Lumpenproletaryat: Brak. Naklejka wszechmogącej agencji ochrony odstrasza wszystkich skuteczniej niż niektórych woda święcona.

Jedzenie * : Spodziewać by się można po wystroju i lokalizacji, że jedzenie będzie standardowe, czyli znośne, a tu na dzień dobry niespodzianka. Ziemniaki puree z paczki! Żadnej informacji w menu i jeszcze to ściemnianie ekspedientki... Mało tego, że z paczki to jeszcze totalnie rozwodnione i bez smaku. Karygodne. Rozumiem, że Apetyt specjalizował się zawsze w daniach mącznych, ale nie można zaniedbywać w ten sposób podstawowego składnika obiadowego większości Polaków (o Poznaniakach nie wspomnę). Zresztą naleśniki i pierogi też bez rewelacji (żołądkowych na szczęście również). Pierwsze gumowate a drugie twarde i mało estetyczne. Zupa grochowa też niestety mnie nie powaliła (może na szczęście?). Niewiele zmienia fakt, że kotlet schabowy był całkiem niezły. Ogólnie jednak nic specjalnego.

Pod Arkadami ** i 1/2

Wnętrze ** : Jeszcze jakieś dwa miesiące temu napisałbym, że styl jest konkretny. Coś między sklepem mięsnym a szpitalną stołówką. To była chyba najbardziej stylowa restauracja dla nie uczestniczących w wyścigu szczurów, niestety zrobiono remont i teraz wygląda standardowo. Ogromna przestrzeń, dwie sale. Przy pewnej dozie wyobraźni i herbacie w szklance, nadal można tutaj wspominać złote czasy Polski Ludowej.

Obsługa *** : Kultowa.

Lumpenproletaryat: Przede wszystkim młode pokolenie, choć niegroźne, czasami możesz poczuć się nieswojo. Mekka zdyskwalifikowanych.

Jedzenie ** : Najbardziej zróżnicowane menu i w większości przypadków najtańsze potrawy w mieście (vide zestawienie). Pierogów ruskich nie polecam, bezkształtne, skapciałe a nadzienie nie nadające się do niczego, za to kotlet schabowy naprawdę bardzo dobry i duży. Ziemniaki normalne, lekko stłuczone, zupa grochowa niezła.
Uwaga nie jedzący padliny! Duży wybór potraw bezmięsnych z kotletem sojowym na czele. Znajomi wegetarianie polecają zestaw frytki + kotlet sojowy + sos.

Przysmak * i 1/2

Wnętrze * : Nie tak duże jak Arkady, ale i tak imponujące. Ostatni przyczółek wspaniałego świata przeszłości. Jedyny bar mleczny w centrum, który oparł się gwałtowi wolnego rynku i nie wpuścił ekipy remontowej. Doskonałe obrazy (najprawdopodobniej reprodukcje, nie dotykałem) nieznanego mi artysty tworzą niepowtarzalny klimat. Sztuczne kwiatki w specjalnych firmowych wazonikach wystawiane raz na jakiś czas (ja trafiłem!) dopełniają całości. Aura dekadencji w powietrzu. Tego zapachu nie da się chyba wyplenić żadnymi środkami.

Obsługa * : Mówiąc mało oględnie, ma cię w dupie. Spowodowane jest to zapewne stresem wynikłym z głoszonych przynajmniej od pięciu lat plotek o wyburzeniu budynku, w którym mieści się bar i kino Bałtyk.

Lumpenproletaryat: A gdzie mają się podziać? Komu tam przeszkadzają? Jak będziesz w porządku to zaśpiewają Ci na głosy: " Ta ostatnia niedziela, jutro się rozstaniemy..."

Jedzenie ** : Miłe zaskoczenie. Konsekwentnie przez parę lat omijałem Przysmak z tego samego powodu, co Pod Arkadami: smrodu i wypranych potraw. Zamawiając pierogi ruskie, oczyma wyobraźni widziałem już rozciamkane coś z resztkami nadzienia i dużą ilością wody. Bach! Pierogi całe, może nieco twarde, ale całkiem znośne. Z kotletem schabowym i ziemniakami (świeżymi!) było podobnie. Standard barowy. Gdyby nie ten zapach byłoby nieźle.

Miniaturka ** i 1/2

Wnętrze ** : Wiecie już skąd ta nazwa? Jeżeli pamiętacie wczasy w odjazdowych zakładowych ośrodkach lub kochacie schroniska górskie, walcie do M. Ciemno-brązowa boazeria + białe ściany, małe stoliki i miłe panie ekspedientki pojawiające się w okienku. Super.
Obsługa *** : Miła. Stanowcza acz sympatyczna pani w okienku, czasami też przemiła kobieta z niesamowitym głosem.

Lumpenproletaryat: Niewiele. Za daleko od centrum, nic się tutaj nie dzieje.

Jedzenie ** : Ten sam problem, co w Apetycie - ziemniaki z paczki. O niebo lepsze od tamtych, ale brak informacji i ta cena (1,33PLN!) są dużym minusem. Kotlet schabowy smaczny, zupa grochowa bardzo dobra. Dwa razy z rzędu ominęła mnie przyjemność skosztowania pierogów ruskich, ale po jakości pierogów z serem (całe, estetyczne i bonus w postaci musu jabłkowego!) wnioskuję, że są w porządku. Jeżeli jest to Wam po drodze, polecam.

Pod Kuchcikiem ** i 3/4

Wnętrze *** : Niedawny remont znacznie poprawił sytuację. Trochę plastiku, trochę imitacji drewna i od razu nowocześniej. Znacznie wpłynęło to na estetykę lokalu (potrawy lepiej smakują), jeżeli jednak ktoś jest sentymentalny, czegoś mu będzie brakowało. Ogólnie lokal w fazie transformacji, z jednej strony taśmowy wystrój typu bistro a z drugiej krzyczące jak za dawnych lat panie ekspedientki i smutne kucharko-sprzątaczki. Totalny eklektyzm gastronomiczny.

Obsługa ** : Głośna. Seksowne fartuszki.

Lumpenproletaryat: Ostatnio bardzo mało, synkretyzm nie jest w ich guście.

Jedzenie *** : Od lat zdarza mi się wpadać do tego baru i uważam, że jest tu najlepsze jedzenie. Zawsze były świeże ziemniaki, czasem nawet upiększane kawałkiem sałaty albo pomidora (sic!). Jeszcze rok temu zdarzało się, że pierogi były rozwalone i wodniste. Teraz to nie do pomyślenia. To śmieszne, ale to jedyny bar gdzie można zjeść pierogi z kapustą i grzybami! Kotlet schabowy bardzo dobry i najlepsza moim zdaniem surówka z białej kapusty. Zupa grochowa smaczna, choć można trafić na nieco wodnistą. Zastanawia mnie szyld z tzw. znakiem jakości "Dobre Bo Polskie", który pojawił się również w Apetycie. Jeśli tutaj jest on mobilizujący i można zauważyć poprawę jakości potraw, tak w Apetycie to pomyłka. Może ktoś kiedyś wyjaśni mi to nieporozumienie.

Aneks do zestawienia barowego:
Ceny surówek za 100 g w innych wypadkach patrz niżej:
1) 150 g
2) 1 szt.
3) kotlet mielony + sos pomidorowy + ziemniaki
4) pyzy + sos myśliwski

Solferr